*Oczami Rydel*
Było już bardzo późno bo po 23:00 i postanowiłam już pójść z chłopakami i siostrą Laury, Vanessą do domu, Ross stwierdził, że poczeka na Laurę aż wyjedzie z ,,bloku operacyjnego'' i gdy będzie już w swoim ,,szpitalnym pokoju'' usiądzie obok niej i będzie cały czas obok niej.
*Oczami Ratliff'a, Rocky'ego i Rikera*
Widzieliśmy po Ross'ie, że bardzo mu zależy na Laurze, tak jak na nikomu innym, bo został z nią całą noc i płakał, a on nigdy nie płacze, czasem poleci mu kilka łez, ale nigdy nie płacze.
*Oczami Ross'a*
Siedziałem cały czas płacząc, gdy nagle zobaczyłem Laurę którą wywożą z sali operacyjnej.. Szybko podbiegłem do doktora i spytałem:
-Panie doktorze co z nią jest?
-jest pan rodziną panny Marano?-zapytał
-nie, ale jestem jej chłopakiem-odpowiedziałem szlochając
-no dobrze nie powinienem, ale widzę, że ci zależy więc ci powiem-odpowiedział- mam dwie wiadomości dobrą i złą, którą chce pan usłyszczeć jako pierwszą?
-dobrą-powiedziałem z zawachaniem a zarazem jeszcze większym przerażeniem
-a więc tak.. Pani Lura jest w stanie stabilnym i udało nam się uratować życie, gdyby leżała tam tylko 5 minut dłużej mogłaby nie przeżyć, ale..
-ale.?! Jaka jest ta zła wiadomość?-zapytałem nieco zdenerwowany
-...ale jest w bardzo ciężkim stanie, ponieważ mocno się wykrwawiła, ma złąmaną lewą nogę, złamane trzy żebra i jest cała w sinkiakach.. Niech Pan jej tak nie zostawia-nie skończył bo mu przerwałem
-nie mam takiego zamiaru, nawet jeśli będzie chciała abym ją zostawił, to ja i tak tego nie zrobię.!
-bardzo dobrze, a teraz pacjętka musis odpoczywać
-ale mogę do niej pójść?-zapytałem smutny
-oczywiście, ale panna Marano jest w śpiączce farmatologicznej i będziemy ją dopiero jurto wybudzać, ale niech pan wie, że ona wszystko słyszy do okoła i będzie to pamiętać jak się obudzi, dlatego może pan swobodnie do niej mówić-powiedział i odszedł a ja zdążyłem tylko powiedzieć
-dziękuję
Po chwili poszłedłem za lekarzem który wiózł na łóżku moją kochaną Laurę. Gdy już doszliśmy do pokoju doktor zapalił lampkę stojącą na stole i wyszedł. Zaraz po tym powiedziałem do śpiącej Laury:
-Lauro wiedz, że cię kocham całym moim sercem, jestem tu z tobą abyś nie była sama i abyś wiedziała, że mi na tobie bardzo zależy, nigdy cię nie opuszczę nawet jeśli tego będziesz chciała to ja i tak czy siak zostanę przy tobie, mam nadzieję, że wyzdrowiejesz i że mnie kochasz tak jak ja ciebie. Co ja bym zrobił bez ciebie, gdybyś.. umarła? Też bym umarł z tęsknoty do ciebie, ale ty z tego wyjdziesz.-powiedziałem całując ją w czółko. Po chwili wziełem jej dłoń w swoją i uścisnąłem ją, ale poczółem jak odwzajemniła uścisk.. nie wydawało mi się- powiedziałem sam do siebie, ale po chwili Laura powiedziała:
-nie, nie wydawało ci się- po czym się uśmiechneła
-jak... przecież lekarze cię nie wybudzili ze śpiączki farmatologicznej?!
-wiem, ale tak chciałam odpowiedzieć na te twoje wszystkie miłe słowa, że mi się udało-oznajmiła
-to ja pójdę po lekarza
-nie odchodź-powiedziała
-zaraz wracam-wstał, pocałował mnie i wyszedł
*Oczami Laury*
Gdy tak leżałam w tej całej śpiączce słyszalam piękne słowa wydobywające się z jego ust, myślałam nad tym co mówił, ale moje rozmyślania przerwał Ross i lekarz
-witam panno Lauro, jak się pani czuje?-zapytał
-dobrze tylko w klatce piersiowej mnie boli-odpowiedziałam
-to normalne, bo ma pani złamane trzy rzabra.
-aha, a co mi się stało w głowę, bo jakiś bandaż na niej mam?-zapytałam nie spokojnie
-niech się pani tak nie denerwuje, poślizneła się pani i upadłą potem potrąciło panią auto, więc przy upadku doszło do mocnego krwawienia, w okolicach głowy, zszyliśmy ranę i będzie nie widoczna pod włosami-odpowiedział
-aha dziękuję, do widzenia-pożegnałam się
-do widzenia, dowiedzenia-powiedział i wyszedł.
Po chwili Ross mnie zapytał:
-na pewno się dobrze czujesz?
-tak, ale jestem zmęczona, która godzina?-zapytałam
- 03:05- odpowiedział- też jeszcze nie spałem, ale zaraz usiądę obok ciebie i spróbuję zasnąć
-gdyby nie było tak ciemno to kazałabym ci pójść do domu-powiedziałam- a poza tym, to wszystko co mówiłeś to prawda?
-oczywiście, że tak, dlaczego to mogłoby być kłamstwo?-zapytał zdziwiony i usiadł na krzesło obok łóżka
-nie wiem, chciałam wiedzieć i chcę abyś wiedział, że też cię bardzo mocno kocham.-powiedziałam po czym bardzo mocno się do niego przytuliłam po mino tego, że czułam ogromny ból.
-Idź spać- powiedział i odwzajemnił mój uścisk tyle, że bardzo delikatnie aby nie sprawiać mi większego bólu.
Tak też zrobiłam położyłam się i nawet nie wiem kiedy zasnełam.. cały czas myślałam nad Ross'em i mną, nad nami. Uświadomiłam sobie, że jest to osoba którą kocham bez granic i chcę z nim być już na zawsze.
*Oczami Ross'a*
Gdy Laura zasneła ja też to zrobiłem, ale nie trwało to długo, bo obudziły mnie jakieś maszyny do których była podłączona Laura. Szybko wstałem i zawołałem lekarza. Widzialem jak odłanczają Laurę od tych wszystkich urządzeń i zapytałem doktora:
-dlaczego ją odłanczacie... czy ona nie żyje.?-zapytałem wahając się
-przykro nam, ale pańska dziewczyna dostała krwotoku wewętrznego i nie przeżyła-odpowiedział ze współczuciem w oczach.
*Oczami Lury*
Obudziły mnie okropne wrzaski Ross'a coś typu: ,,Laura proszę nie odchodź, bo i ja się zabiję, aby być z tobą''. Po chwili usiałam na łóżko i zaczełam budzić Ross'a:
-Ross kochanie to tylko sen-powiedziałam głaskając go po policzku
-Laura.. ty żyjesz.!!-krzyknął z radości
-tak żyję i jak narazie nie mam zamiaru odchodzić-zaśmiałam się
-no i na taką odpowiedź liczyłem.. pójdźmy dalej spać
-ok, ale Ross.. chodź się połóż obok mnie, łóżko jest wystarczające nawet dla trzech osób
-jeśli tylko chcesz.. dla ciebie wszystko- powiedział i położył się obok mnie. Nawet nie wiem kiedy zasnełam w obięciach mojego blondaska.
Gdy obudziłam się rano jego już nie było, ale wszedł lekarz:
-Dzieńdoby, Pan Ross poszedł do domu się ,,odświeżyć'' tak prętko, aby przed Pani obudzeniem wrócić,,, martwi się o Panią.-powiedział jednym tchem
-Witam, dziękuję za przekazanie i wiem, że się martwi..jest najlepszym chłopakiem w dziejach, Panie doktorze kiedy zostanę wypisana?-zapytałam
-zrobimy jeszcze kilka badań i możesz iść do domu. A teraz zabieramy cię na prześwietlenie.-powiedział i poprowadził mnie na salę gdzie odbywają się prześwietlenia. Najpierw prześwietlili mi nogę, potem żebra, a dla upewnienia, że z moja głowa jest cała zdrowa też ją prześwietlili. Po tym badaniu lekarz zdiął mi gips i powiedział, że mogę iść do domu, podziękowałam mu i poszłam w stronę mojego domu. Zostawiłam w nim rzeczy i poszłam w stronę domu blondaska. Gdy stałam przed bramą zobaczyłam coś co bardzo sprawiło mi ból, a był to...
Elo i jak wam się podoba? Długo nic nie pisałam bo nie miałam weny. ;< I taki trochę długi, ale jest ;D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz